Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 19 lutego 2013

Wiosna przyszła wśród zimy…czyli zimowy chłód wyparty przez radość spotkania – relacja z ZZ Puszczy Małopolskiej, Warszawa 15-17lutego 2013r..




Naszą przygodę rozpoczęliśmy 15 lutego wieczorem spotkaniem na dworcu PKP w Krakowie, skąd mieliśmy udać się do stolicy. Do standardowej już ekipy zastępowych – Mateusza i Piotrka z Nowego Sącza, Mateusza, Grześka i Marka z Grybowa oraz Adriana i Bartka z Muszyny- dołączyli chłopaki z zastępu Zaskroniec – czołowy Błażej i Karol, jedyny ćwik.  Ostatecznie nasz skład został nieco uszczuplony przez nieobecność zastępowego Bociana – Krzyśka. Od samego początku jednak towarzyszył nam dobry humor, nawet pomimo pojawienia się pierwszych trudności. Maszyna ruszyła po szynach ospale o godzinie 20.45. 

 
Droga mijała szybko. Zwykłe codzienne rozmowy przeplatane poezją w wykonaniu Karola… nutka znośnego humoru Marka… i opowieści z krypty drużynowego sprawiły, że niemal przegapiliśmy słynne centrum Polski – Włoszczowę. Choć faktycznie nie było co zwiedzać, drużynowy pokazał nam palcem dom sąsiada naszego hufcowego – dla nas prawie Castel Gandolfo. Przed północą dotarliśmy do Warszawy. Chwilę błądziliśmy, jednak doczekaliśmy się na dh Tomka, który zaprowadził nas do Biura Stowarzyszenia. Na te dni to miejsce stało się naszą kwaterą. Zachwyceni pomieszczeniem nie mogliśmy usnąć, choć staraliśmy się studzić emocje.
Następny dzień rozpoczęliśmy modlitwą, a po śniadaniu od Marek&company udaliśmy się z ulicy Bitwy Warszawskiej pod Kolumnę Zygmunta, gdzie oczekiwał nas dh Franek – nasz dzisiejszy przewodnik. Z jego pomocą poznaliśmy historię Warszawy, zwiedziliśmy Stare Miasto i ruszyliśmy na Powązki, by oddać hołd bohaterom II wojny światowej. Wstrząsnęło nami, gdy z nagrobnych krzyży wyczytaliśmy wiek najmłodszego żołnierza tamtych czasów jakiego udało nam się wyszukać – 11 lat! Podobne emocje obudziło w nas zwiedzanie Muzeum Powstania Warszawskiego. Szczególnie drastyczne zdjęcia i filmy oraz prywatna korespondencja powstańców… kartki matek do synów, ojców do córek, narzeczonych… po wielokroć pozostawione bez żadnej już odpowiedzi. Zwykli, prości ludzie, poddani próbie czasu, próbie niesprawiedliwości, poniżenia, poddani próbie wojny. Gloria Victis! Do kwatery wróciliśmy popołudniu. Tam przygotowaliśmy obiadokolację i wysłuchaliśmy konferencji drużynowego. Był też czas na zaliczanie zadań na sprawności i stopnie. Wieczorem zostaliśmy już w Hoboku, przypominając sobie zabawy harcerskie, które pochłonęły nas tak bardzo, że nie zauważyliśmy kiedy wybiła północ. Zrobiliśmy więc Radę Drużyny, a po kąpieli i wspólnej modlitwie udaliśmy się do snu.

 
Ostatniego dnia wstaliśmy wcześniej, by zdążyć na Mszę do dominikanów. Po szybkim śniadaniu udaliśmy się na poszukiwanie ulicy Dominikańskiej. Kilka stacji przejechaliśmy metrem – dla niektórych był to pierwszy raz. Gdy dotarliśmy na miejsce uderzyło nas piękno świątyni i niektórzy jeszcze w czasie trwania Eucharystii byli bardzo wzruszeni. Po Mszy oczekiwał na nas br. Tomasz OP – rodzony brat Piotrka Kalisza. Zostaliśmy zaproszeni na gorący napój i przekąskę. Niedługo jednak mogliśmy zagościć - trzeba było wrócić pakować bagaże do drogi powrotnej. Wróciliśmy więc, spakowaliśmy się i porządnie wysprzątaliśmy biuro. 

 W końcu ruszyliśmy na dworzec, a wiedząc, że czas rozstania jest bliski, staraliśmy się sprawić, aby ostatnie chwile trwały jak najdłużej. Pociąg był przepełniony, ustąpiliśmy więc część swoich miejsc , a sami wsiedliśmy wszyscy razem (11 osób) do jednego przedziału. Tym razem droga także okazała się być zbyt krótka, albo to czas nagle przyśpieszył… Cóż za nami kolejne piękne chwile. Bóg jeden wie co pięknego czeka nas niebawem.

Michał Laskowski OFM 

Zdjęcia dostępne Tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz